Rejestracja FAQ Użytkownicy Szukaj Forum www.humany.glt.pl Strona Główna

Forum www.humany.glt.pl Strona Główna » Boisko » Nasza radosna twórczość
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Nasza radosna twórczość
PostWysłany: Śro 21:16, 12 Paź 2005
Bird of Prey
Porucznik

 
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów



Jeden pisze mity drugi opowiadania jeszcze inni wiersze. Ludzie zamieszczajcie swoją radosną twórczość tutaj Exclamation Exclamation Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:20, 12 Paź 2005
Bird of Prey
Porucznik

 
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów



Berseker

Pędził lekkim galopem zręcznie wymijając drzewa, bardziej je wyczuwając niż widząc, bo chociaż miał dobry wzrok, to jednak las był wyjątkowo ciemny. Cieszył się wolnością - pozostawił płot zatrzymujący go, gdzieś daleko za sobą. Nie musiał już nigdy nikogo słuchać, nosić nikogo na grzbiecie, znosić bicia i krzyku. Nie musiał patrzeć na ludzi.
Kiedy tak biegł i wiatr rozwiewał mu grzywę, usłyszał głośny trzask i rżenie. Zaskoczony zatrzymał się i ujrzał przed sobą dumną sylwetkę dużego ogiera. Z tyłu padało na nią światło księżyca, sprawiając, że otaczała ją niezwykła aureola i widać było jedynie kontury. Aż tańczył czując na sobie ten przenikliwy wzrok. Ogier milczał długo, aż w końcu lekko przekrzywiając łeb przemówił:
-Jeśli cel jest jeden, wówczas to, co jest w oddali zwykle przychodzi. Niedługo przyjdzie i do ciebie...
Usłyszał parskanie i postać powoli rozmazywała się, aby ustąpić pola pyłkom tańczącym w pierwszych promieniach słońca.
Berserker westchnął i jakieś źdźbło zawirowało w powietrzu. To tylko kolejny sen o wolności. Nadal tkwił beznadziejnie w stajni, słońce właśnie wstawało i stajenny roznosił siano. Kiedy otworzył jego boks, Berserker powitał go ze stulonymi uszami. Mężczyzna rzucił mu garstkę siana i zamknął drzwi. Berserk nie ruszył się, aż człowiekowi znudziło się czekanie aż zje i będzie prosił o więcej, więc odszedł.
Pochylił się i niechętnie zjadł tę garść nędznego pokarmu, a jego duszę trawił prawdziwy płomień. Przeżuwał siano tak mocno zaciskając szczęki, że zęby aż zgrzytały. Zrobił długi wydech i uspokoił się. Wiedział, że to jedyny dobry sposób na wyładowanie się, bo kiedy coś kopnął, nieźle mu się dostawało.
Większość koni dawno by się złamała, ale nie on. Miał silny organizm i chciał walczyć o swoje, chciał być wolny. Nienawidził ludzi, za to, że zniewolili jego przodków, za to jak go katowali, ograniczali go. Odebrali mu wszystko. Zabrali matkę, kiedy był na to stanowczo za młody, zabrali rówieśników. Nie pozwolono mu być sobą. Nauczyli go jak cierpieć i znosić wiele, wiele bólu. Nauczyli go nienawiści, uczynili go szalonym. Nadano mu imię bestii, więc czemu miałby nią nie być?
To oni go takim uczynili, a mogło być inaczej…
Z rozmyślań wyrwał go odgłos kroków. Żadna ze znanych mu osób nie chodziła w ten sposób. Już dawno nauczył się polegać na słuchu, kiedy ciągle stał w zamkniętym boksie.
Po chwili zobaczył przed sobą dziewczynę. Była młoda, miała potargane spodnie i ciężkie buty. Patrzyła na niego z zaciekawieniem, ale nie mówiła nic i nie wyciągała ręki, jak robiła to większość ludzi. Troche go zdziwiło, że nie popełniła tego błędu, od którego zazwyczaj zaczynało się piekło.
Dziewczyna rozejrzała się wokoło, zatrzymując wzrok na sporych górkach siana w innych boksach. Spojrzała na niego:
-Chyba cię nie nakarmili - szepnęła delikatnie, gładząc kratę boksu.
Zniknęła na chwilę, by pojawić się z dużą ilością soczyście zielonej trawy. Kiedy otworzyła drzwi cofnął się tuląc uszy, lecz dziewczyna udała, że tego nie widzi. Zostawiła trawę w boksie, z plecaka wyjęła worek i do żłobu wsypała kilka wyglądających jak klejnoty jabłek. Przyniosła mu także świeżej wody i posprzątała trochę łajna, kiedy on był zajęty jedzeniem. Potem zamknęła za sobą boks i wyszła przed stajnię. Powiew wiatru przyniósł ze sobą zapach tytoniu.
Kiedy najadł się do woli wyjął dwa jabłka ze żłobu i zakopał je pod warstwą słomy, na czarną godzinę. Po chwili pojawiła się dziewczyna ze szczotkami w ręku. Kiedy odsuwała skobel spojrzał na siebie i uświadomił sobie jak dawno nikt go nie czyścił.
Podczas kiedy dziewczyna wynosiła puste wiaderko i przynosiła jeszcze trochę siana, on badawczo się jej przyglądał. Może i sprawiała pozory dobrej, ale nie mógł dopuścić, aby znów ktoś próbował na nim jeździć. Jeździec kojarzył mu się jedynie z bólem, chociaż kiedyś, przez pewien czas miał dobrego jeźdźca, który nie bił go za byle co.
Po zastanowieniu pozwolił dziewczynie się wyczyścić, w końcu mógł znieść jej obecność przez krótką chwilę. A być brudnym na pewno nie było dobrze. Nie pozwolił jednak na żadne czułości - kiedy starała się go pogłaskać, musiała unikać jego zębów.
Kiedy Berserker został sam, zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze zrobił wpuszczając ja w ogóle do siebie. Mogła ją przez to najść ochota na jazdę, a na pewno by do tego nie doszło gdyby ją kopnął.
Jego obawy się potwierdziły, przynajmniej w pewnym stopniu - zobaczył chłopaka, który trenował konie w tej stajni, trzymającego w ręku kantar i uwiąz. Za nim pojawiła się dziewczyna, przebrana w strój jeździecki.
-Lepiej będzie jak ja go wyprowadzę, on nie lubi ludzi… Co cię napadło żeby brać właśnie jego? Przecież tutaj jest tyle wypucowanych koników czystej krwi, które aż ociekają pudrem - skrzywiła się dziewczyna - poza tym on chyba dawno nie był gdziekolwiek po za swoim boksem.
W międzyczasie, kiedy gryzł chłopaka usilnie próbującego założyć mu kantar, usłyszał, że dziewczyna ma na imię Ewa. Ku jego bezganicznemu niezadowoleniu, w końcu udało im się wyprowadzić go z boksu. Walczył jednak dzielnie i rzucał się na wszystkie strony, próbując kopnąć każdego, kto był na tyle głupi, aby podejść.
-Hej, nie poddaj się bez walki! Skop im te nietolerancyjne tyłki! Miał koleś farta! Tak, dowal mu! - doszedł go krzyk Szamana, mustanga, który rozbijał się gdzieś w swoim boksie po lewej.
Berserker nagle przestał ciągnąć do tyłu, tylko skoczył na przód pozbawiając równowagi chłopaka, który trzymał koniec uwiązu. Potem skoczył w bok wyrywając linkę i rzucił się galopem do drzwi, kiedy nagle śmignął przed nim bat. Spłoszony stanął dęba i ktoś złapał za uwiąz. Kiedy chciał się wyrwać, ktoś przyłożył mu batem.
-Szaman zamknij się!! - krzynęła Iwona, która zwabiona wrzawą przyszła na pomoc.
-Bo co? Zagłodzisz mnie na śmierć? A może mnie uderzysz? Myślisz, że jesteś silniejsza rasistko? Chcemy wolności!! Hej, gdzie z tym batem?!
Tymczasem Berserker znowu wyrwał się i starał się wyważyć drzwi.
-Berserk! Nie wiej teraz, bo bedą cię gonić!! Poczekaj, aż wypuszczą cię na pastwisko i zostawią samego na chwilę! Stary, chyba nie chcesz mnie tutaj zostawić… SAMEGO?! - krzyczał gdzieś z boksu mustang.
To w sumie miało jakiś sens, ale ból na grzbiecie mówił, że musi jakoś się szybko wydostać. Kiedy odwrócił się przodem do bata, Iwona wyrwała go chłopakowi i odrzuciła gdzieś na bok.
Berserker skoczył na znienawidzony przedmiot, który pod jego kopytami wkrótce zamienił się w nieokreślone strzępki ciemnej materii.
Po tym ataku furii, dziewczyna bez większych przeszkód wypuściła Berserkera na odkrytą ujeżdzalnię. Kiedy opierała się o barierkę, zapaliła papierosa i rozmawiała z pozostałą dwójką. Podczas gdy Berserker galopował wkoło, słyszał strzępy rozmowy:
-Niezły ten koń...
-No, silny jak skurczybyk! A jaki zawzięty!
-Widzieliście co zrobił z batem? A był całkiem nowy!
-A co powiecie na to, żeby ustawić mu jakieś małe przeszkody?
-To chyba niezły pomysł.
Po tych słowach ludzie przeszli pod ogrodzeniem i zaczęli budować jakąś dziwną konstrukcję. Berserker przyglądał się im i starał się sobie przypomnieć, gdzie już coś takiego widział. Jak przez mgłę zobaczył Perelina, jego sąsiada, ogiera pełnej kwi angielskiej, jak skacze podobną stacjonatę.
-Chyba nie sądzą, że będę skakał coś takiego na zawołanie? - pomyślał i pogonił trochę ludzi wzdłuż ogrodzenia.
Później kopnął kogoś, kiedy starali się pogonić go na przeszkodę. Niestety człowiek odsunął się i dostał lekko. Został chwilę sam i zrobił dwa kółka szybkiego galopu. Jak dawno nie czuł wiatru w grzywie!
Kiedy zaczynał trzecie kółko, na ujeżdżalnię wprowadzali Szamana.
-Puścicie mnie wy faszystowskie psy!! Zaraz wam pokaże…O, hej Berserk, już myślałem, że przerobili cię na psią karmę…
Kary koń tylko się uśmiechnął. W sumie to lubił tego lekko zbzikowanego mustanga. Podobało mu się jego spojrzenie na świat, poza tym był całkiem zabawny.
Mimo to zbliżył się do niego z lekko stulonymi uszami.
-No chyba nie myślisz, że mówiłem poważnie, no wiesz, przemoc to żadne rozwiązanie - Szaman zaczął się cofać. -Nie?
-To znaczy… Wiesz może i jakieś jest, no ale chyba nie chcesz mi zrobić krzywdy, co?
-Nie chcę? - zapytał z krzywym uśmiechem, ale tak naprawdę bawiła go cała ta sytuacja.
Szaman głośno przełknął ślinę. Ciekawe czy tylko udawał, czy na prawdę się bał. Berserker jednak nie zastanawiał się nad tym długo.
Już po chwili ganiali się wokół ujeżdżalni. Nie chcieli sobie zrobić krzywdy, ale małe zapasy jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
Potem Szaman zobaczył stacjonatę.
-A to co tu robi?
-Chcieli mnie na to pogonić, ale się nie dałem.
-Czekaj, czuję, że jestem na tropie dobrego planu!
-Kolejny chory plan ucieczki? Z tego co widzę, to jak na razie żaden nie był dosyć skuteczny, bo ciągle tu jesteś.
Szaman mruknął tylko gniewnie, puszczając tą złośliwą uwagę mino uszu.
-To będzie naprawdę dobre, ale musimy poćwiczyć skoki.
-To ludziom zachciało by się nam w tym "pomagać"?
-Nie, poczekamy aż puszczą nas na pastwisko graniczące a lasem…
-…I spróbujemy przeskoczyć płot. To mogło by się udać. No widzisz, a jednak coś tam jeszcze w tej głowie masz.
Szaman wyprostował się dumnie.
-No dobra, do tego potrzeba czegoś szczególnego czy po prostu biegniesz?
-Sam spróbuj siłaczu, nie powinieneś mieć problemów - uśmiechnął się.
Berserker zagalopował więc na prawą nogę i rozpędził się... Nagle, przed samym skokiem przeszkoda zniknęła! Spłoszony zaczął hamować na zadzie ale wpadł w belki i pozwalał je na ziemię.
-Czemu...ona…jej tam nie było! - mówił potrząsając głową ze zdziwnienia, gdy tymczasem mustang dławił się ze śmiechu.
-No i z czego się śmiejesz? Mogłeś mi powiedzieć, to bym się nie poobijał - ugryzł lekko towarzysza w zad i zaczęli na nowo gonitwę.
-Już wystarczy, teraz patrz jak to się robi - powiedział zdyszany srokacz.
Wziął dobry najazd, galopował na prawą nogę równym rytmem i uważnie patrząc na przeszkodę cicho odliczał kroki. Berserkera zdziwiła gracja w ruchach tego konia, kiedy wybijał się i leciał nad przeszkodą.
-No no, ładnie sobie poczynasz. Zdaje się, że to nie pierwszy raz, co?
-Co? A tak, przecież brałem swego czasu udział w zawodach, kiedy organizowali je w sąsiedniej stajni. Drugie miejsce…Nie mów, że nie słyszałeś! Dałem wtedy ładnie popalić Perelinowi, zwijał się ze złości na widok tego, jak wszyscy robili mi zdjęcia, poklepywali mnie, dawali cukier. Eh, jechałem wtedy pod taką dziewczyną. No co?
-Wielki anarchista, co? Ludzie ograniczają twoją wolność, hę? Wędzidłom mówimy stop? I kto tu krzyczał, że ludzie to faszyści i że konie powinny być wolne?
-No wiesz, ja nadal tak twierdzę, ale czasem warto spojrzeć na to z drugiej strony. Nie zawsze jest tak źle. Zresztą zobaczysz jak spotkasz odpowiedniego jeźdźca.
-Oby nie - powiedział Berserker starając się dokładnie powtórzyć ruchy poprzednika.
Jednak przed przeszkodą przyśpieszył i kiedy nagle zniknęła, zahamował. Stanął równolegle do stacjonaty i potrząsnął gniewnie głową.
-To nie jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać - pogalopował wściekle strzelając barany.

chyba skończyłem więcej pisać mi się nie chce Twisted Evil
Co powiecie Question


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:43, 13 Paź 2005
Zipo
Porucznik

 
Dołączył: 06 Paź 2005
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z zachrysti


to jak narazie najdłuższy post jaki dotychczas widziałem Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:38, 13 Paź 2005
jasu
Administrator

 
Dołączył: 05 Paź 2005
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: 1 fyyyyyy


No wiesz nabija zeby byc moderatorem Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:43, 13 Paź 2005
Bird of Prey
Porucznik

 
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 311
Przeczytał: 0 tematów



I tak wiem że mnie do Waszego grona nie dopuścicie więc myślę że nie będę się starał. Po prostu chcę wyprzedzić ilu się da Twisted Evil
Zipo nie widziałeś jeszcze Mojej drugiej opowieści Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:03, 18 Paź 2006
Sunderland
Gość

 


Przez brudnoszare firany przesłaniające okno wdzierały się leniwe promienie sierpniowego słońca, oświetlając kanapę w rogu pokoju. Na tej kanapie spoczywał człowiek pogrążony we śnie. Jego krótkie, zmierzwione, ciemnoblond włosy , zgniłozielona kurtka, która na pewno pamiętała lepsze czasy i strzelba oparta o stojące niedaleko krzesło świadczyły, że mamy do czynienia z kimś, kto nie przywykł do żartów.
Nagle gdzieś daleko odezwała się syrena alarmowa. Jej ogłuszający dźwięk zbudził śpiącego na kanapie człowieka. Ten natychmiast otwarł oczy, skoczył po strzelbę i w stanie pełnej gotowości bojowej oczekiwał zagrożenia. Jednak nic nie nadeszło.
Nic?
Odrapane z tapety ściany spłynęły ciemnoczerwoną posoką. Drzwi prowadzące do pokoju otwarły się na oścież i, jakby popchnięte niewidzialną pięścią, wyleciały z zawiasów. Zza nich powiało mdłym, niemożliwym do pomylenia z jakimkolwiek innym zapachem ludzkich zwłok w sporym stadium rozkładu.
Bohater, wolno stawiając stopy, podszedł do otworu drzwiowego, teraz ziejącego czarną otchłanią, jakby zapraszającą nieostrożnych wędrowców.
Syrena ucichła, ustępując przerażającemu wyciu, które, osiągając coraz wyższe tony, drażniło słuch i zmuszało do zatkania uszu. Jednak człowiek ze strzelbą wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Nie może odłożyć broni. Bowiem w oddali już rozlegało się znajome człapanie bosych stóp.
coś się zbliżało.
Z ciemności wyłonił się stwór nieco przypominający człowieka. Chwiejnym krokiem zbliżał się do bohatera.
Teraz można było mu się przyjrzeć dokładnie: wyglądałby jak człowiek i niewątpliwie byłby nim, gdyby nie bezkształtna mięsna masa zamiast twarzy i ręce, sztywno przyciśnięte do ud- można by powiedzieć nawet, że przyklejone.
Strzelba mężczyzny zadrżała, jednak jego pokerowa twarz nie wyrażała żadnych emocji. Pojedyńczy wystrzał przerwał potworne wycie. Stwór padł na ziemię, lecz jeszcze próbował uciec mężczyźnie. Ten obojętnym ruchem nastąpił butem na jego głowę. Rozległ się suchy trzask, trzask pękającej czaszki.
mężczyzna wyszedł z pokoju.
Wnętrze domostwa, w którym się znajdował, było ciemne i w jakiś trudny do wyjaśnienia sposób spaczone. Z sufitu korytarza, w którym się znajdował, zwisał starawy żyrandol z potłuczonymi żarówkami. Ściany, które nieznacznie tylko pokrywała nadgniła tapeta były pokryte bluźnierczymi rysunkami i strumieniami zakrzepłej krwi. Na jednej z tych ścian wisiał obraz przedstawiający kobietę, która wbijała w główkę niemowlęcia długi gwóźdź trzymany w upierścienionej dłoni. Jednak jak okiem sięgnąć nigdzie w całym korytarzu nie było żadnej żywej istoty. Gdzieś w rogu leżały zeschnięte ludzkie zwłoki bardziej przypominające mumię niż humanoida. Mężczyzna nie spuszczając palca z cyngla powoli ruszył korytarzem. Instynktownie czuł, że niebezpieczęńśtwo nie minęło. Dźwięk każdego kroku był zwielakratniany przez echo. Gdzieś w oddali słyszał szepty, które napełniały go niepokojem. Słodki kobiecy głos wzywał go w nieznane.
"James, chodź!"
"James, czekam w naszym sekretnym miejscu!"
"James, nie ociągaj się. Ile mam czekać!"
tymczasem James myślał. Myślał o właścicielce tego głosu. Głosu, który miesiąc temu zburzył jego uporządkowane życie wdowca. Jeszcze rok temu upierałby się przy twierdzeniu, że to niemożliwe, ale teraz...
Teraz tak bardzo mu jej brakowało. Mary- jego pierwsza i jedyna prawdziwa miłość...
Teraz w duchu przeklinał swoją głupotę. Zamiast iść do psychiatry ruszył tutaj. I teraz uwierzyłby we wszystko. Bo tak naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Był tego pewien.
Ścisnął w dłoni chłodną lufę strzelby i postąpił kilka kroków dalej. Musi znaleźć Mary albo zginąć, próbując ją odnaleźć...
PostWysłany: Czw 12:01, 19 Paź 2006
dOMINO
Podporucznik

 
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z dołu


Takie dziwne...silentowe to.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 12:52, 23 Lis 2006
edziu
Gość

 


do niczego to jest kórde
Nasza radosna twórczość
  Forum www.humany.glt.pl Strona Główna » Boisko
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © phpBB Group
Theme designed for Trushkin.net | Themes Database.
Regulamin